Grudzień burzy dotychczasowy porządek. Wraz ze śniegiem i mrozem do Europy przybywają podróżnicy, których nikt nie wita, którym nikt nie wręcza prezentów. Ich obecność rozdziera zasłonę świątecznego spokoju, prowokując cichą walkę między empatią a obojętnością. Dla wielu grudzień to czas oczekiwania na Boże Narodzenie, świętowania, ciepła domowego ogniska i spotkań z bliskimi. Jednak dla tych, którzy nie mają dachu nad głową ani miejsca, które mogliby nazwać domem, to najokrutniejszy miesiąc w roku. Pośród ośnieżonych lasów przy granicy polsko-białoruskiej uchodźcy pozostają niewidoczni — zapomniani przez świat, wykluczeni z narracji o wspólnocie i gościnności. W swoim filmie Grzegorz Paprzycki zestawia obrazy ludzi przygotowujących się do świąt z głosami nienawiści i wrogości, odsłaniając druzgocącą przepaść między ciepłem choinkowych świateł a lodowatą rzeczywistością uchodźczego kryzysu. Reżyser nie szuka sensacji — jego spojrzenie skupia się na tych, których głosy znikają w pustce, na obecności niewygodnej, wypieranej, niechcianej. To film, który nie pozwala odwrócić wzroku. Porusza, konfrontuje, zmusza do zadania sobie niewygodnych pytań. I przede wszystkim: do spojrzenia — prawdziwego spojrzenia — na ludzi, na których zbyt długo uczyliśmy patrzeć.